Wiecie z czym kojarzy mi się przytulny i miły dom? Z ciepłem i blaskiem świec, pięknym zapachem roztaczającym się po całym mieszkaniu... Szczególnie w okresie jesienno-zimowym uwielbiam dekorować swoje wnętrza i starać się aby w mieszkaniu panował naprawdę przyjemny ciepły klimat.
Osobiście nam wiele sposób na zastosowanie olejków eterycznych, stosuję je nałogowo wręcz kompulsywnie, mam bzika na punkcie pachnących szaf, szuflad, szafek, mebli i mogłabym tylko bezustannie chodzić i wcierać przeróżne olejki w przedmioty. Zwykle w kazdej szafie posiadam kilka woreczków zapachowych - zapach jest wchłaniany przez taki woreczek (wystarczy kilka kropli olejku np: Optima) i w szafie przez kilka dni roznosi się ulubiony zapach. Uwielbiam zapachy lasu, owoców egzotycznych, cynamonu...Kiedy otwieram szufladę z bielizną od razu uwalnia się cudny owocowy zapach, naprawdę to miła chwila..
Kolejnym świetnym rozwiązaniem jest podczas sprzątania nasączenie ściereczki do kurzu odrobiną olejku - sprawdza się to zwykle przy moich drewnianych meblach i parkiecie.
Tradycyjny i najbardziej popularny chyba sposób na wykorzystanie olejków to aromatyczne kominki - tutaj też mamy od razu do czynienia z aromaterapią, poszczególne kategorie olejków działają na nasze zdrowie i samopoczucie. Zwracam więc baczną uwagę na to, czy dany olejek zawiera w swoim składzie naturalne składniki, dlatego tym bardziej polecam olejki Optima Natura, które są naturalne i bezpieczne dla zdrowia.
Wybrałam ojek cytrynowy, który świetnie sprawdzi się w leniwej kąpieli: . jego właściwości
antyseptyczne i bakteriobójcze są ogromne i nieocenione. olejek cytrynowy działa lekko pobudzająco. Dzięki
temu zwalcza zmęczenie i stres oraz relaksuje. Poprawa koncentrację
uwagi i pamięć. Jeśli chcecie poznać właściwości poszczególnych olejków i ich skład najlepiej zajrzeć na stronę producenta i poznać cenne właściwości poszczególnych produktów. W zakresie urody stosuje się więc olejki również do masażu ciała, osobiście lubię dodać kilka kropli olejku do ulubionego masła - można też samemu szybko wykonać prosty pachnący balsam do ciała np. z oleju kokosowego...
Wybór olejków jest naprawdę ogromny, a ja wolę kupić dobrej jakość olejek i cieszyć się jego trwałym zapachem oraz jakością niż mniej skutecznymi tańszymi wersjami. Gorąco polecam, jak dla mnie to numer 1!!!
Uwielbiamy wszelkiego rodzaje pulpeciki i mięsne kulki na obiad czy kolacje: wariacje z mięsa mielonego to must have w mojej kuchni. Tym razem postanowiłam nieco odchudzić obiad i zrobić pulpeciki z chudego mięsa indyczego, ugotować kulki zamiast je smażyć, dobrze przyprawić i podać z uprażonymi warzywami mocno pikantnymi,
To danie zasmakowało nam bardzo, robi sie w oka mgnieniu i starcza na 2 dni. Takie dania jednogarnkowe szczególnie sprawdzą się w okresie jesiennym a kociołek warzyw jest dedykowany też osobom na diecie. Super smakuje z bułeczką lub ryżem czy ziemniakami a nawet makaronem. Po prostu uniwersalne błyskawiczne i mega zdrowe danie.
składniki:
pół kilograma mielonego mięsa z indyka
dwie duże cukinie
6 pomidorów
dwie cebule
dwie papryki
natka pietruszki
30 dag zielonej fasoli szparagowej
przyprawy: curry, kurkuma, kumin, pieprz, sól, chili
na pulpety: czosnek, przyprawy (kurkuma, pieprz, sól, chili, posiekana natka pietruszki, starty cheddar lub parmezan - 2 łyżki, dwie łyżki bułki tartej, jajko)\
Przygotowanie:
Do dużego garnka wlać wodę, dodać odrobinę cukru, ugotować pokrojoną na pół fasolkę. W dużym rondku rozgrzać olej, dodać cebulę, obraną cukinię pokrojoną w kostkę, paprykę pokrojoną w kostkę. Pomidory sparzyć obrać ze skórki i posiekać - dodać do warzyw. Po ugotowaniu fasoli dodać do warzyw. Mięso przyprawić do smaku dodać wszystkie składniki, lepić malutkie kuleczki. Zagotować wodę (ja je gotowałam w wodzie gorącej po fasoli=, kilka minut gotowa. Dodać do rondla z podsmażonymi warzywami, doprawić całość do smaku, podawać z kleksem jogurtu i posypane natką pietruszki.
Pomysł na nietypowy bigos wpadł do mojej głowy podczas wizyty w warzywniaku:) Tak się składa, że często nie mam pojęcia co ugotować na obiad, ale kiedy wpadam do moich dziewczyn do ulubionego warzywniaczka to od razu w mojej głowie zaczynają świtać przeróżne pomysły kiedy tylko zainspiruję się kolorowymi jarzynami, owocami itp.
Tym razem napatoczyła się na mnie dorodna głowa kapusty, która od razu w mojej kulinarnej wizji wylądowała na stole w postaci warzywnego bigosu z mielonym mięsem - danie robi się szybko, jest syte i można je zjeść z bagietką lub ziemniaczkami i zsiadłym mlekiem, więc to naprawdę super pomysł na duży głód! Poza tym kapusta posiada właściwości odchudzające, tak więc można objadać się tym daniem bezkarnie.
składniki:
dwie marchewki
główka świeżej kapusty
seler
por
dwie cebule
pietruszka
olej
mielone mięso około 50 dag
50 dag świeżych pomidorów przyprawy: kurkuma, chili, pieprz cytrynowy, sól morska, odrobina curry
W dużym rondku podsmażyć cebulkę, dodać pokrojonego w piórka pora, starte na tarce warzywa: marchew, seler, pietruszkę. W garnku ugotować poszatkowaną kapustę. Po ugotowaniu kapusty dodać podsmażone warzywa. Pomidory zalać wrzątkiem, obrać ze skóry i posiekać. Na patelni podsmażyć mięso, dodać przyprawy oraz pomidory. Mięso z pomidorami dodać do kapusty z warzywami i całość dusić 15 minut, doprawić do smaku, podawać z natką pietruszki.
Tatar z łososia pierwszy raz miałam okazje spróbować będą nad morzem, naszym polskim Bałtykiem w jednej z restauracji. Zasmakował mi tak bardzo, że postanowiłam przenieść go na domowe terytorium mojej skromnej kuchni i wyczarować to danie dla mojej rodziny. Udało mi się stworzyć tatara idealnego: balans smaków, jego subtelność naprawdę zrobiła ogromne wrażenie nie tylko na moim mężu, ale przede wszystkim zaproszonych gościach. Tatara możemy serwować z dodatkiem kaparów, awokado oraz kawiorem z łososia. Podajemy go schłodzonego w małych kokilkach lub jak na zdjęciu uformowanego zgrabnie i kształtnie w elegancki stożek.
składniki:
sos sojowy pół łyżeczki
Surowy łosoś około 450 gram
Żółtko
Ogórek konserwowy
Czerwona cebula
Limonka cała
Łososia siekam na drobne kawałeczki, skrapiam limonką lub cytryną. Dodaję pokrojony drobniutko ogórek, przyprawy (pieprz), cebulkę, surowe żółtko i sos sojowy do smaku. Całość delikatnie mieszam i gotowe!
Wiosna zawitała do naszego miasta i jak co roku postanowiliśmy z
mężem rozpocząć ją tradycyjnie czyli kulinarnie na najdłuższym deptaku w
Europie czyli na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi.
Jak można się domyśleć na tejże ulicy nie brakuje wspaniałych i mniej
wspaniałych restauracji na większy i mniejszy głód, prowadzonych przez
wybitnych szefów kuchni. Miejsc na spotkanie rodzinne, randkę czy po
prostu szybki lunch. Trafiliśmy więc do w miarę nowo otwartego miejsca,
które nie ukrywam zachwyciło nas swoimi smakami, a mianowicie do
restauracji CZTERY ŚCIANY przy ulicy Piotrkowskiej 89, mieszczącej się w podwórku.
Restaurację prowadzi dwóch młodych wiekiem, ale doświadczonych Szefów Kuchni: Mateusz Grochowski i Oliwer Kowalczyk.
To prawdziwi pasjonaci kuchni francuskiej i jej wpływy zauważycie w
daniach serwowanych w restauracji. Tutaj zjecie nie tylko pysznie i
wykwintnie, ale też możecie napić się zimnego proseco czy wysokiej klasy
wina. Ceny są naprawdę przystępne jak na tak wysokiej jakości kuchnię.
Dodam od razu na początku, że zachwyciła nas przemiła obsługa,
właściwie jedna Pani, którą trudną nazwać kelnerką: to istna skarbnica
wiedzy, dziewczyna z wielką pasją i znawczyni tematu i serwowanych dań,
niezwykle przyjazna gościom, naturalna i błyskotliwa - skarb dla tego
miejsca!
Knajpka jest nowoczesna, ale przytulna, mieści się w uroczej zabytkowej
kamienicy. Wewnątrz ustawiono drewniane stoliki i krzesła, miejsce
sprzyja rozmowom biznesowym, rodzinnym i przyjacielskim pogawędkom. My
usiedliśmy ze względu na wiosenną aurę na zewnątrz ciekawi nowych
potraw.
Zaproponowano nam menu degustacyjne, składające się z amuse-bouche
(chipsa), który skutecznie rozbudził nasze apetyty. Zajęci rozmową
popijając proseco i piwo na naszym stole pojawiły się dalsze potrawy: najpierw obłędny chleb z wędzonym masłem.
TAK TAK! Ten prosty i niezwykle pyszny poczęstunek zjecie w mgnieniu
oka, świeżutki, wypiekany przez kucharzy chleb na zakwasie i wykonane wedle francuskiej receptury masełko z wędzonym posmakiem - niebo w gębie! Trudno mi było się oprzeć wrażeniu, że to jeden z mocniejszych akcentów z menu.
Potem kolejno na stole pojawiła się przystawka (w menu do wyboru są
zwykle po 4 dania z każdej kategorii) ja wybrałam Terrine de campagne (z
cielęciny) , majonez z estragonem, czips z ciecierzycy z tymiankiem i
rozmarynem (cena 18 zł). Bardzo lekkie i wysublimowane danie z
dodatkiem IDEALNEJ porcji sosików- kleksów. Podane w dość oryginalny,
ufostyczny sposób, z chlebem smakował wyśmienicie. Mięsna potrawa
aczkolwiek delikatna i mało wyrazista w smaku cielęcina idealnie
komponowała się z bardziej wyrazistymi sosami i dodatkami. Ciekawa gra
smaków i miłe wspomnienie na języku.
Z pewnością kolejnym razem skosztuję innych propozycji przystawek.
Daniem głównym była wybrana przeze mnie ryba: świeży dorsz z gołąbkiem faszerowanym kaszą bulgur, fenkułem i kolendrą,
puree z fenkułu z Ricardem. Tak dość dużo pracy wymagało przygotowanie
tego niezwykle lekkiego dania: ryba dosłownie rozpływa się w ustach,
jest mięsista, jej białe mięsko lekko "płynie" na muślinowym sosie,
doskonale, aczkolwiek nowatorsko dobrane dodatki spowodowały, że to
jedna z lepiej podanych i smaczniejszych ryb, jakie miałam okazję
degustować.
Czas na deser - obowiązkowe zwieńczenie każdego posiłku - co prawda nie
było jakiegoś specjalnie wielkiego wyboru (osobiście z mężem przykładamy
zawsze dużą wagę do deserów i gustujemy raczej w
waniliowo-mascarponowych delikatnych formach), tutaj wybraliśmy ciekawą
propozycję czyli Flan z guinnessa, cremeux z czekolady, ciastko
owsiane, lody ze słodu. Deser podany w bardzo ciekawej formie, niezwykle starannie i wręcz zjawiskowo.
Na talerzu wyglądał niczym naturalny obraz wybitnego artysty. Samki też
ciekawe, szczególnie smakował nam kremowy akcent z czekolady -
przyjemnie kończący naszą ucztę.
Teraz już wiem, dlaczego Francuzi są szczupli a kobiety uchodzą za
niezwykle zgrabne i zadbane: ich kuchnia to raczej forma spędzania czasu
przy wspaniałych, wykwintnych daniach przy ciekawej rozmowie i
szampanie czy winie. To ucztowanie na najwyższym poziomie.
Po takim posiłku czujemy się przyjemnie, jesteśmy najedzeni, ale nie
przejedzeni i ociężali. Potrawy wprost idealne na wiosenne przesilenie
czy lato, kiedy nie chcemy pakować w siebie kebabów, ziemniaków czy
innych tuczących dań. Miejsce rekomenduję na elegancką randkę,
zaręczyny czy uroczystość rodzinną. Może sam wygląd wnętrz nie jest
pałacowy, ale dania już tak, i to właśnie o nie tutaj chodzi.
Czasem nachodzi mnie wielka ochota na mięsna ucztę - szukam wtedy restauracji, która serwuje dobrze przygotowane steki, żeberka i inne smaczne kąski. Zainteresowała mnie więc w miarę niedawno otwarta restauracja Whiskey in the Jar mieszcząca się na rynku głównym Manufaktury. Było to szary, zimny i ponury dzień, po wizycie w restauracji zagościł jednak uśmiech na naszych twarzach i przyszedł dobry humor.
Sama restauracja posiada letni ogródek a wewnątrz dominuje styl loftowy, wpisujący się w stylistykę pofabrycznego centrum handlowego czyli w budynku z czerwonej cegły: wygodne stoliki ze skórzanymi sofkami, ogromny bar oferujący wyborne alkohole.
Po zakupach głodni i spragnieni marzyliśmy z moją paczką przyjaciół jak najszybciej zjeść coś ciepłego i napić się smacznego grzańca "z wkładką". Ucieszył mnie fakt, że w karcie była właśnie promocja na wyskokowe drinki również podawane na ciepło, bogactwo oferty jest oszałamiające: możecie tutaj wypić wspaniale podane niezwykle kreatywne drinki z whiskey, piwem, dodatkami takimi jak:L imbir, chili, pomarańcze, limonka i przyprawy.
Mój dymiący drink był przepyszny, osobiście nie przepadam za whiskey, szczególnie, że wśród naszego grona serwuje się ją wyłącznie w towarzystwie pepsi, odkryłam nowe i nieznane mi sposoby serwowanie tego trunku: okazuje się, że doskonale pasuje do soku jabłkowego, pomarańczowego, itp. Mój drink, który był podany na ciepło z wędzonym posmakiem, posiadał komin z cynamonu wetknięty w pomarańcze: imponująco to wyglądało i smakowało wybornie. Chyba właśnie te drinki są największym i najmilszym zaskoczeniem całego wieczoru, nie omieszkam przy kolejnej okazji spróbować innych smaków. Gorąco zachęcam Was właśnie do spróbowania tych smakowitości, cały spis drinków jest TUTAJ
Jeśli chodzi o menu, to króluje tutaj głównie kuchnia amerykańska, ale nie brakuje naszych polskich przystawek np: zjecie tutaj pysznego tatara, dojrzewającą polędwicę wołową, wołowe carpaccio, owoce morza np: krewetki tygrysie w tempurze, skrzydełka na ostro, polędwiczki drobiowe, panierowane serki czy np: śliwki w bekonie doskonałe do zimnego piwa. Popisowe dania główne to: burgery w przeróżnych konfiguracjach, steki, żeberka, dania z grilla, sałatki, owoce morza, są nawet desery (na pewno nie omieszkam spróbować podczas kolejnej wizyty). Jeśli macie ochotę po prostu posiedzieć i posłuchać muzyki na żywo z przyjaciółmi to zamówcie sobie pokaźna deskę różnorodności z grilla do tego zimne piwo pszeniczne i bawcie się cała noc! Koncerty odbywają się od wtorku do piątku w sobotę jest DJ Rock Party!
W związku z tym, że byliśmy bardzo głodni, przemiła kelnerka zaproponowała nam skrzydełka (wybrałam wersję ognistą) oraz do wyboru sos. Skrzydełka były mięciutkie, rozpływały się w ustach, czekaliśmy bardzo krótko na starter, więc to ogromny plus na samym wstępie.
Miałam tez ochotę spróbować rozgrzewającej zupy meksykańskiej z nachosami - i tutaj też się nie zawiodłam, zupa była szybko podana, treściwa, zawierająca obłędnie miękkie mięso wołowe i mnóstwo przypraw. Jak tylko najdzie Was ochota na gęstą i pożywną zupę to musicie koniecznie zajrzeć tutaj.
Na dania główne wybraliśmy burgera w zestawie z ziemniaczanymi pieczonymi półksiężycami, żeberka podawane z grillowanymi warzywami i frytkami, stek średnio wysmażony z ziemniaczanym puree i sałatką. Wybór burgerów jest naprawdę ogromny: możecie tutaj zjeść burgery na ostro np; z papryczkami jalapeno (do wyboru są trzy rodzaje bułek), z jajkiem sadzonym, bekonem, serami, warzywami świeżymi lub grillowanymi, ale też z kurczaka czy kaszy jaglanej dla wegetarian.
Bardzo lubię tego rodzaju najprawdziwsze na świecie burgery z soczystym mięsem wołowym, to uczta dla koneserów tego typu dań, jest to niezwykle treściwe danie - ciekawie podane i sycące. Mięso jest świetnie doprawione. Zresztą obok stolików macie bliski kontakt z kuchnią, która wychodzi na przeciw oczekiwaniom gości i podchodzi indywidualnie do ich upodobań kulinarnych.
Musiałam też spróbować dobrego steka, bo jest sztuką przygotować go wedle życzenia w odpowiednim stopniu wysmażenia. Mój stek prezentował się okazale: był to świetnie przyrządzony porządny kawałek świeżutkiego mięsa, idealnie doprawiony (właściwie czułam tylko sól i pieprz). Koniecznie zamówcie do niego truflowe puree - mnie totalnie oczarowało: aksamitne i muślinowe.
Najlepszym jednak dla mnie daniem były żeberka na ostro z kukurydza i warzywami. Pamiętajcie, że do każdego dania można dobrać sobie dowolne dodatki i sosy, a jest ich naprawdę sporo. Żeberka mnie zachwyciły: świetnie doprawione, mięciutkie, po prostu idealne danie dla fanów żeberek.
Reasumując: to kolejne genialne miejsce na mapie kulinarnej Łodzi, bezpretensjonalne, wyluzowane z cudownymi ludźmi - takiej atmosfery brakuje mi w wielu innych restauracjach. Jest to idealne miejsce dla tych, którzy chcą wpaść po prostu na piwo i przy tym zjeść coś smacznego ale niezobowiązującego, ale też świetna okazja do skosztowania pożywnych dań dla bardziej wygłodniałych. Na pewno kolejnym razem wpadniemy w weekend posłuchać muzyki i wypić kolejnego obłędnego drinka na ciepło..
Obejrzałam Kuchenne Rewolucje i naszedł mnie wielki głód na gorący kapuśniaczek z prażoczkami. Kapuśniak lubię mniej kwaskowaty, zrobiłam go na żeberkach. Wyszło po prostu PRZEPYSZNIE! Pochwał od męża nie było końca, a to przecież takie tradycyjne, proste danie...
składniki:
- kilka żeberek wieprzowych
- 60 - 70 dag kapusty kiszonej
- kilka suszonych grzybków
- duża marchew
- duża cebula
- sos sojowy
- pieprz, sól, ziele, listek laurowy
- olej rzepakowy
prażoki:
- ziemniaki (około 7 sztuk średniej wielkości) i słoninka , dwie łyżki mąki pszennej, dwie łyżki śmietany 12 %
Do garnka z wodą włożyć przepłukaną kapustę kiszoną, startą marchew, sparzone grzyby, listek laurowy, ziele angielskie. Na patelni rozgrzać olej rzepakowy, podsmażyć posolone żeberka. Dodać posiekaną w piórka cebulę do żeberek i razem próżyć. Do garnka z kapustą dodać żeberka z cebulką. Dusić do miękkości, na koniec doprawić.
Ziemniaki obrać i gotować w osolonej wodzie około 15 minut. Przed końcem gotowania dodać dwie łyżki mąki pszennej, gotować około 7 minut. Odlać wodę (uważać, aby nie uciekła mąka) , dodać śmietanę i ubić pałką lub tłuczkiem. Podawać ze słoninką z patelni.
Filharmonia Smaku to restauracyjna perła na moim szlaku kulinarnych poszukiwań. Jest to miejsce wyjątkowo urocze, nie brakuje tutaj absolutnie niczego do szczęścia: przestronna sala, przemiła obsługa, wykwintne przepyszne dania oraz pełne zieleni patio, na którym w sezonie letnim można również zjeść na świeżym powietrzu.
Mój stolik był akurat umiejscowiony tuż przy wyjściu do ogródka, więc mogliśmy sobie między kolejnymi daniami wypocząć i oczekiwać na nie wśród zieleni.
Lokal jest urządzony w dużym gustem: moje ulubione kolory czyli połączenie bieli z drewnem, ceglastą ścianą i filarami oraz muzycznymi dodatkami na ścianie tworzą niebanalny wystrój i fajny klimat. Stoliki są gustownie i modnie przystrojone, jest czysto i świeżo. Lokal serwuje LUNCHE w bardzo atrakcyjnych cenach np: w cenie 18 zł można już zjeść pożywny lunch w drodze do dalszych biznesowych obowiązków.
Karta jest krótka i konkretna, na samym początku możemy zapoznać się z szefem kuchni i całą załogą, która będzie nas karmić... Szef kuchni w restauracji Filharmonia Smaku - Kamil Skrok to osoba, która wie jak zadowolić wybredne gusta łodzian (i nie tylko) i zaserwować im kuchnię lokalną w wersji fusion, nowoczesną a zarazem wykorzystującą nasze rodzime produkty. Jeśli otrzymamy śledzika, gwarantuję Wam, że będzie on tradycyjnie przygotowany wedle staropolskich receptur naszych babuń, ale za to podany z nowoczesnymi dodatkami i wysublimowanym garnier (śledzik na zdjęciu poniżej to rybny obraz z soczystymi kleksami - feeria barw na talerzu, która zachwyca nie tylko podniebienie ale i oko)..
Śledzia szef kuchni serwuje z jabłkowym puree, szczypiorkowym musem, ogórkiem, cebulką, pudrem z czarnuszki. Jest lekko kwaskowaty, ale jego kwaśność przełamują te kolorowe wyspy warzywne: musy i puree, warte skosztowania! Przyznam, że to kreatywny sposób podania śledzia i w wielu restauracjach jest on dość monotematyczny: z cebulą w oleju lub jabłkiem w śmietanie. Tutaj nie ma nudy, z każdym następnym kęsem odkrywamy to danie na nowo, wybitna przekąska dla wielbicieli rybnych smaków.
Kolejną przystawką jest równie smaczne danie: pierożek nadziewany kaczym rillettes (to taki rodzaj pasztetu mięsnego) na kwaszonej czerwonej kapuście, podany z chipsami z buraka. Pierożek jest bardzo udany, pulchny, mięso świetnie doprawione, doskonale pasuje tutaj kapusta i buraczek, minimalnie przeszkadzał mi smak balsamico, ale są koneserzy, więc danie oceniam bardzo wysoko, a to dzięki zastosowaniu różnych tekstur.
Sposób podania również na najwyższym poziomie, cieszy oko, bo kucharze wiedzą jak tworzyć i serwować potrawę, aby zachwycała swoją fakturą i kształtem.
Czas na ciepłe posiłki: w karcie są dwie zupy do wyboru plus ewentualnie propozycja lunchowa. Ja poprosiłam o krem z boćwiny oraz krem z kalafiora. Obie zupy były zachwycające! Porcja zupy z boćwiny posiadała dodatkowo świetny przysmak: przepiórcze jajo panierowane, z lekko płynnym żółtkiem, to powoduje, że ta zupa staje się moim numerem 1! Babcia Danusia byłaby pełna podziwu dla warsztatu mistrza kuchni! Rabarbarowy-malinowy akcent dodatkowo podbił moje kubki smakowe, gorąco polecam! Również krem z kalafiora spowodował, że trudno o tej zupie zapomnieć: głęboki, esencjonalny smak z dodatkiem kminu, kurkumy - cud miód!
Jako danie główne postanowiłam zamówić polędwiczkę wieprzową, ponieważ zaintrygował mnie do niej dodatek w postaci mini cepelina nadziewanego korycińskim serem. Polędwiczki podane są na kalafirowym, delikatnym puree z dodatkiem glazurowanego buraka. Kelner po zaserwowaniu talerza z potrawą podchodzi z dzbanuszkiem z demi glace i polewa Wasze mięsko wedle uznania. I może kogoś teraz zaszokować moja wyrocznia, ale ten mini cepelin to było rozpływające się w ustach marzenie! Mięciutki cepelin, z puszystym serem to kulinarny majstersztyk! Takich cepelinków zjadłabym minimum 3, więc jak dla mnie ciut za malutko, na szczęście, miałam jeszcze miejsce na deser!
Polecam Wam też orzeźwiającą sałatkę z grillowanych warzyw z dodatkiem sera feta - bardzo lekkie danie idealne w sezonie letnim.
Zupa kalafiorowa oraz sałatka powyżej to danie z pozycji lunchowej, więc nie wiem czy jest na stałe w karcie menu.
Deser był tak zachwycający, podany w nietuzinkowy sposób, że na pewno skuszę tutaj też mojego łasucha: małżonka. Koniecznie musicie spróbować cytrynowej panna cotty z pokruszonych puchem bezowym, makaronikiem, podawanym osobno sosem z czarnego bzu i wyśmienitym sorbetem truskawkowo-rabarbarowym. Zbalansowane świetnie poszczególne smaki, nie za słodki - doskonałe zwieńczenie uczty w tej uroczej restauracji! Bardzo miło wspominam pobyt tutaj i polecam tylko koneserom, osobom kochającym dobrą kuchnię i klimatyczne lokale. A skoro wszyscy to lubimy, to polecam wszystkim, którzy lubią dobrze zjeść w miłym otoczeniu! Jak zawsze moim sprawdzianem jest pytanie: Czy chcę tu wrócić i zjeść coś jeszcze? Odpowiedź brzmi: TAK TAK TAK!
Młody i ambitny kucharz z wieloletnim doświadczeniem . Kuchnia którą
chce państwu zaprezentować jest jego pasją życiową którą realizuje z
powodzeniem od wielu lat ciesząc się dużym powodzeniem wśród gości. Jego
mocną stroną jest smak i precyzja podania serwowanych przez niego dań
autorskich jak i kuchni tradycyjnej wykorzystując tradycyjne i nowe
techniki kulinarne. Jest laureatem wielu konkursów i wyróżnień które
zdobywał w znanej i cenionej przez Łodzian restauracji.