poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Cztery Ściany - restauracja na Piotrkowskiej w Łodzi - opinia


Wiosna zawitała do naszego miasta i jak co roku postanowiliśmy z mężem rozpocząć ją tradycyjnie czyli kulinarnie na najdłuższym deptaku w Europie czyli na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi.



Jak można się domyśleć na tejże ulicy nie brakuje wspaniałych i mniej wspaniałych restauracji na większy i mniejszy głód, prowadzonych przez wybitnych szefów kuchni. Miejsc na spotkanie rodzinne, randkę czy po prostu szybki lunch. Trafiliśmy więc do w miarę nowo otwartego miejsca, które nie ukrywam zachwyciło nas swoimi smakami, a mianowicie do restauracji CZTERY ŚCIANY przy ulicy Piotrkowskiej 89, mieszczącej się w podwórku.

 

Restaurację prowadzi dwóch młodych wiekiem, ale doświadczonych Szefów Kuchni: Mateusz Grochowski i Oliwer Kowalczyk.
To prawdziwi pasjonaci kuchni francuskiej i jej wpływy zauważycie w daniach serwowanych w restauracji. Tutaj zjecie nie tylko pysznie i wykwintnie, ale też możecie napić się zimnego proseco czy wysokiej klasy wina. Ceny są naprawdę przystępne jak na tak wysokiej jakości kuchnię




Dodam od razu na początku, że zachwyciła nas przemiła obsługa, właściwie jedna Pani, którą trudną nazwać kelnerką: to istna skarbnica wiedzy, dziewczyna z wielką pasją i znawczyni tematu i serwowanych dań, niezwykle przyjazna gościom, naturalna i błyskotliwa - skarb dla tego miejsca!

 

Knajpka jest nowoczesna, ale przytulna, mieści się w uroczej zabytkowej kamienicy. Wewnątrz ustawiono drewniane stoliki i krzesła, miejsce sprzyja rozmowom biznesowym, rodzinnym i przyjacielskim pogawędkom. My usiedliśmy ze względu na wiosenną aurę na zewnątrz ciekawi nowych potraw.
  

Zaproponowano nam menu degustacyjne, składające się z amuse-bouche (chipsa), który skutecznie rozbudził nasze apetyty. Zajęci rozmową popijając proseco i piwo na naszym stole pojawiły się dalsze potrawy: najpierw obłędny chleb z wędzonym masłem.


 

TAK TAK! Ten prosty i niezwykle pyszny poczęstunek zjecie w mgnieniu oka, świeżutki, wypiekany przez kucharzy chleb na zakwasie i wykonane wedle francuskiej receptury masełko z wędzonym posmakiem - niebo w gębie! Trudno mi było się oprzeć wrażeniu, że to jeden z mocniejszych akcentów z menu.


Potem kolejno na stole pojawiła się  przystawka (w menu do wyboru są zwykle po 4 dania z każdej kategorii) ja wybrałam Terrine de campagne (z cielęciny) , majonez z estragonem, czips z ciecierzycy z tymiankiem i rozmarynem (cena 18 zł). Bardzo lekkie i wysublimowane danie z dodatkiem IDEALNEJ porcji sosików- kleksów. Podane w dość oryginalny, ufostyczny sposób, z chlebem smakował wyśmienicie. Mięsna potrawa aczkolwiek delikatna i mało wyrazista w smaku cielęcina idealnie komponowała się z bardziej wyrazistymi sosami i dodatkami. Ciekawa gra smaków i miłe wspomnienie na języku.
Z pewnością kolejnym razem skosztuję innych propozycji przystawek.





Daniem głównym była wybrana przeze mnie ryba: świeży dorsz  z gołąbkiem faszerowanym kaszą bulgur, fenkułem i kolendrą, puree z fenkułu z Ricardem. Tak dość dużo pracy wymagało przygotowanie tego niezwykle lekkiego dania: ryba dosłownie rozpływa się w ustach, jest mięsista, jej białe mięsko lekko "płynie" na  muślinowym sosie, doskonale, aczkolwiek nowatorsko dobrane dodatki spowodowały, że to jedna z lepiej podanych i smaczniejszych ryb, jakie miałam okazję degustować.




Czas na deser - obowiązkowe zwieńczenie każdego posiłku - co prawda nie było jakiegoś specjalnie wielkiego wyboru (osobiście z mężem przykładamy zawsze dużą wagę do deserów i gustujemy raczej w waniliowo-mascarponowych delikatnych formach), tutaj wybraliśmy ​ciekawą propozycję czyli Flan z guinnessa, cremeux z czekolady, ciastko owsiane, lody ze słodu. Deser podany w bardzo ciekawej formie, niezwykle starannie i wręcz zjawiskowo. Na talerzu wyglądał niczym naturalny obraz wybitnego artysty. Samki też ciekawe, szczególnie smakował nam kremowy akcent z czekolady - przyjemnie kończący naszą ucztę.



Teraz już wiem, dlaczego Francuzi są szczupli a kobiety uchodzą za niezwykle zgrabne i zadbane: ich kuchnia to raczej forma spędzania czasu przy wspaniałych, wykwintnych daniach przy ciekawej rozmowie i szampanie czy winie. To ucztowanie na najwyższym poziomie. 

 

Po takim posiłku czujemy się przyjemnie, jesteśmy najedzeni, ale nie przejedzeni i ociężali. Potrawy wprost idealne na wiosenne przesilenie czy lato, kiedy nie chcemy pakować w siebie kebabów, ziemniaków czy innych tuczących dań. Miejsce rekomenduję na elegancką randkę, zaręczyny czy uroczystość rodzinną. Może sam wygląd wnętrz nie jest pałacowy, ale dania już tak, i to właśnie o nie tutaj chodzi.

 
POLECAM!!

www.czterysciany-restauracja.com